Czy bielenie drzew ma sens?
Kiedyś był to zabieg pielęgnacyjny bardzo popularny, dziś jakby trochę zapomniany. A może to drzew owocowych jest mniej w ogrodach i na działkach? Czy bielenie drzew, czy jak chcą niektórzy malowanie drzew okazało się czynnością zbędną? Czy może staliśmy się tak leniwi, że kiedyś podstawowy zabieg, w tej chwili wydaje nam się zbyt kłopotliwy do wykonania? A może to zmiany klimatu sprawiły, że już nie bielimy pni tak chętnie jak dawniej? A może nie przynosi on oczekiwanych korzyści? Ten artykuł nie przyniesie jednoznacznej odpowiedzi, bo takiej nie ma. Ale postaram się dostarczyć tyle informacji, że każdy sam będzie mógł podjąć decyzję, czy warto bielić pnie drzew.
Może odpowiedzmy sobie najpierw na podstawowe pytanie: po co malujemy pnie drzew? Oczywiście, aby zapobiec ranom powstałym podczas dużych różnic temperatur między dniem i nocą. Ciemny pień podczas słonecznej pogody mocno się nagrzewa, a gwałtowny spadek temperatury nocą, powoduje kurczenie się tkanek rośliny i w efekcie może doprowadzić do pękania kory a nawet pnia. Pomalowany wapnem lub farbą pień nagrzewa się znacznie mniej, gdyż odbija część promieni słonecznych. I to cała tajemnica. Czysta fizyka. Tylko, że ostatnio zimy jakby lżejsze. Różnice temperatur też nie tak znowu ogromne. Być może w rejonie Suwałk czy Przemyśla, bielenie nadal ma sens. Ale Poznań, Szczecin czy Wrocław są raczej bezpieczne.
Zauważono jednak, że bielenie drzew ma prawdopodobnie także inne korzyści.
1/ Zamalowujemy jaja szkodników zimujących w kryjówkach w korze.
2/ Utrudniamy przemieszczanie się szkodników w górę pnia, gdyż niechętnie poruszają się one po powierzchni pomalowanej toksycznym wapnem.
3/ Szkodniki unikają jasnej powierzchni, na której są łatwo widoczne i wyłapywane przez ptaki.
Aby odnieść wymienione korzyści powinniśmy stosować wapno a nie farbę emulsyjną i malować pnie dość obficie. Stosujemy mieszaninę w proporcji 1 kg wapna na 5 litrów wody.
Co prawda malowanie drzew farbą emulsyjną jest łatwiejsze i poza tym farba dłużej pozostaje na pniach, gdyż jest bardziej odporna na zmywanie przez deszcz. Ale nie jest toksyczna w stosunku do szkodników. Do wapna czasami dodaje się gliny albo mąki, aby zwiększyć odporność na zmywanie.
Ok, ale czy to wszystko ma sens? Czy jest w ogóle potrzebne? Profesor Szczepan Pieniążek twierdził, że bielenie, nawet wapnem, na szkodniki wpływu żadnego nie ma. Nie widać też, aby w sadach towarowych zabieg ten był wykonywany. Może więc jest on niepotrzebny? Na pewno nie zaszkodzi. Zwłaszcza, jeśli komuś takie pomalowane pnie się podobają. Mnie trochę śmieszą “drzewa w kalesonach”, ale to rzecz gustu.
Z bieleniem drzew powiązany jest jeszcze jeden zabieg. Otóż pamiętam, iż mój dziadek zanim zabrał się za malowanie pni, to je przedtem szczotkował. Zwykłą szczotką do metalu oczyszczał pień z łuszczących się kawałków kory. W ten sposób zmniejszał populację szkodników i ich jaj zimujących w zakamarkach kory. Kora była też bardziej gładka, co ułatwiało malowanie.
Pozostaje jeszcze kwestia terminu wykonania tego zabiegu. Jeśli chcemy zabezpieczyć pnie przed pękaniem, to bielimy je od drugiej połowy grudnia. W razie potrzeby zabieg powtarzamy. Malowanie w kwietniu czy maju ma tylko znaczenie estetyczne.